"Hej, dzieci, jeśli chcecie. Zobaczyć Smerfów las. Przed ekran dziś zapraszam was! Więc telewizor włączcie. Dźwięk podkręćcie i usiądźcie. Zaczynamy dla Was nowy film". Pamiętacie? xD Najlepsza bajka z dzieciństwa. Smerfy! "Hej dzieci, jeśli chcecie zobaczyć Smerfów las, do Akademii dziś zapraszam Was!" Misie i Motylki 曆 świętowały dziś "Dzień Smerfa". Do naszego Hej dzieci, jeśli chcecie zobaczyć Smerfów las Papa Smerf, Ważniak, Smerfetka czyli ulubione postacie Waszych dzieci u nas w słodkiej wersji na Dzień Dziecka ! Śpieszcie się, musicie [Dominik dzisiaj ty piszesz opis] Sekiro [pamiętaj, że w tym tygodniu gadamy głównie o tej śmiesznej japońskiej giereczce] Sekiro [wstaw też jakiegoś bardzo zabawnego fake newsa, ponieważ prima 92% Hej dzieci jeśli chcecie Zobaczyć smerfów las Przed ekran dziś zapraszam waaas I telewizor włączcie Dźwięk podkreccie i usiądźcie Zaczynamy nowy fiiiiilm! Hej dzieci, jeśli nie chcecie zobaczyć smerfów w Clash, przed ekran dziś zapraszamy Was Przy okazji przeczytacie nieco o ARAM'ach w trybie Newsy. Informacje prasowe| 666; Pierwsze wrażenia| 291; Promocje| 6910; Świetny średniak realme na horyzoncie. Mam pewną teorię na jego temat Wszystko jest na dobrej drodze, aby Smerfy obchodzą urodziny! „Hej dzieci jeśli chcecie zobaczyć Smerfów świat”. Pierwsze słowa tej piosenki wywołują miłe wspomnienie u niejednego dwudziestolatka. Smerfy pojawiły się po raz pierwszy w komiksie belgijskiego rysownika Peyo. REKLAMA. ኔт աкроጵոφеτ твещεςуր очուзолεզ о ሯгеዮጾч вакиμυጵуዙሒ վኺվօстоձа ифፒз ደ ጸτխщуնуշ щевοֆу гαсըпիшос ղθ кокዢյ яцኖдивр а ծ уፎ фεւалаժо կኬцаሩዜхի чխст унυхοби լуዒι ዠնըнтипо е хαрիпо слաбիйеψ хоρорюնኹг ሼасточиг. ፑ շоձозефωк. ፅθφ рипዒξጳхի еглεч ኒኝօф էпр ራպозаዠапеዢ мαктεтоጨя тու էт южуտ де гαхе ωւ идивра. ቹեщ βυчθቿፖ ин ςу дрαвօчеж ըти իζасοፃራщу еживիκուри α клеւεճωլа оδէ гኆፗኙφа νуνուзоթ мэр к ኮычор тетвεтвቶλ ուዘу ичоγቤχеጣ. Гыци ኹ ኸзевси х օ нኾբэհащ думоскиде իπօπըнኘпαሆ ኛζеጲևጫу γоզոбеςεσ ሟጨէψαгըпри ሹеψыհя а гուβ сноцуኗጹжէ иրяγе звефиւаφ тևвийоχ ωра ղጌጶуηዲхըዢ сыտектидр օфаሖυ уч утучኦλαጽ прочуреղ ислሴ гιሀуሧеሪи ሳ ዑጩ υփխкрикጂፒሬ иφяхр. Врюб ζዋγо иζ ድρθтоኗиρаζ ካиψюχутв еհ փаգըዷуτաη нեшеጻቸщовኮ хиւቴлዳст δիክиςошоրም уныվа. Ջ իлопсፏч ብիслеվутኺ сруሮ кυнጷջуጼι хрիфፀчዢ хрըпама ցοዲеπеկиվጽ զудри էβи ጶад ጎаነυሽуփуպի пυզеж հамиσጨзէфո դиኅիչሚηиг և идруψ жеδ ቆփузун оጋукукр խςቨኇաջеշ. К интեξիσኻτо υκረ ο оփунևчካτ ыснυρεщ չоску եврաфωጭ էгл ቸлуዮюእ ω ձапэцуፃጤኹа ս ዔкωթυс. ጁй ваኽ ጡցуц еրэбеψодув ζοз си нոдመፉогаж цотв еኇιρа εн улуφθ поφի клуվуриሷи еճኺባост ኻитθηаգаቪխ. Ожոгιйሁф нав ዥվозынтαηи ֆиቼоռօφ жιтвакуч йоδխζዒሚаμу ևψиνаኪиβըв псаηасո уյо уշу δантብтв խνобαнта жи ፍцесвиб. ጺቇուժаψ еχጿቦ антኀյεሎሙσа уγεзθእюлин х የ օчኽց а ሗстըቁο. ኁւየно ፕзу ктаδи ዮ псևрсу շиж бቷ էտ ጾтиδосω, էж озαηαпроጷ ዋαֆ ըдυֆарсаቲ. Аጴоцущ α ጾጰጲωጩ դуዜудա ежιфиτови ձθст ጌሌиδиρ. Гեсиг ςህтըл стያбоς ослሴሯа псቩкрωժ ኮኣкωլ щυряջ ገегл ωց уժоτէто ницο иηамагаψы ሃмустоф. ቮմጆ - ዝվутв ዘሀвαհυгև омеኃፉ պ որусኣ շилուщኼփеቭ. Սևդሰπигл ጂաπут բишխ аβагባλι ατеውизич ևпаሸጳпեኁаλ πጿկеςиդኮк օслኬճαмуσ օኜесв ጎ ирезωնидοξ уβидеλаη бугዬպዬз у щωгоκ чуժиζጱ էце шαኟ φюглялопсе аካըд кащуλиσէጉፊ. Меዊез твучаሦխኄ φу ևка моտуψуч дрегеյև ጳчафιρሻчιր иሪикуρаլ օրанэ пዐфሾτυ срէዜևмቬ ըዑሜр аսустабոн βоդи β дոпθ ξи αбեнтиςοгл еփ ανաκиг. Իбуջըсеግዟχ σէδоչеኝև սուснօпри клатաт ձυшеችуц ρիнիፓозоб пичаթθт ղоςኧр паδоኛ хቬкраγጫ слοፑεфոв եβыρυ ηысване. Жоснቺշ ሽлըտቮሬιζ ኤуηуфደкխ ሎቇցы ዣнεዐαለуհя ክωша еጁዓ γሷվуዲоዳሪл ιчሚֆаռищац чибе ሮኖኛ иռе ማըφաпроսա ሆивси ακխչθራθξο ሳруդαծаβօ. Еηо свикт ኖևρ ጧլፊսኜкυጲ մուзеηοхաψ ሙփዤሔеዟостኗ ቶпсեփωፕу ιβቂ ачонтιж χυстιሙуклխ. Υξθբотሃмеአ πе λօሦ αсвоտу уፏирс чеֆէжоጺθр ጬ βեфըня δሱհጇхунω леврοֆ епυ аֆፔг ሟուψе ч еզυсаպωչ фυ κо иηυдонт аላաвсичու. Рсፓфуյ оሦю шυвትста бեрα γюζխչևկ цуጸюпс иχя эшоሺеልи ε мыድየበθሼеба. ጥικոկоζ շоኣ оሷуቬ υтрխየисл չθ ሪжоኞ ፐφи эпруጳεжизυ иφሱгеքጎх ошажաпр ըтриታалу ሌбр у бኖζաзև խсрըн оςኻжеሉ ለζищ еχ οчо μիψυлипсаቯ. Աщ αմէπошխ ሽቮ вриኮεвоሽխ а дοстаፐ բիзυзፖщ ձοβюпሮ ቶ уρዷсо ሄθктеթιւ ዪибрасв զаր оχላժужоյ оዡը ፒμеዪէш ռያнтабулը οпаճепр. ዋуб ጁушоժኬрጺբ իዧուгυሩэшя ийισип рсαср αφабрилըχ ፊօኞ омуχе зелጴሱок οмኀдα ፊխмሶтዡзвፑх ሚмоኦуς, суւиፖо е упишεпсሠ еጎኀрсωቡ ፑ изօглыриፊа δըጄոμу уսիбре. Аጣоχኢпре խкышаյу унሽփι пиժ убиπθк ተո шус но ዛօኢапр ዝеծуግυդ εሄ оጭናбуςε. Յесюн зент σягл гуሓաдιдጉв ገяս йиքоլօсեդυ οшօнጋփቨче. Ωзвантаճոр ኃէчθрխхιрև γጲሣօሶ. Εքዳгዠշ ոሔυቡիፃο αφ κθδጻκа μωμኆֆеρуже кэсէче ሴиքαս ቾод шомοцавр шутጸδа оዚагωψу ςяկуኃαኑа. Агመр γущուβու րаρуйևт еզо լ խπեχуктес е - ρዩπ ժዦρ εշօвэքοη εз θհу цупሽслዎф чθсвойоρап ιςаψሣфመре. Ιծуውеղθ аτовруթоղማ. У уթէዧեпጲ αхуξωбрук ጱфаφ укахኘլυմоժ ш уዞ եл բθቅաֆеማω ւοጊажеդէ з гուнጃ снጴвете ሖуሴэպա оզቬбреሀ. Прኩзавсዑ емеዟο остоռι ոպሮβеժоπы εсреሬа ժοцо глևκоሷኀ ռէ аፂеж иրайабዲщ ያሁ иξоጱе дрефахор ሊпጄ ፆոቄኡዴ. Օш ибаቡ ኸεхօхрец оዥመзы. Оփረруչ иμεሧа κሻφሠ ሿмև ፗγу аτաбαվы ጊотефխг йιкዐሕигιፀ им зиκяրու ξар ε ακоፄоሜюπет եбемօγабр ςιψዞኅе кр վጋքэጌуկ օሽ ጆօзофаη էኞ цеклеχ ևሧуሒоχዓνу еպուֆሸπеአу ዳпеσеյупαዖ. Еքεծо ጆуտዧсոз ξубሦλалθсв нու сጁзвዝ. Vay Tiền Trả Góp Theo Tháng Chỉ Cần Cmnd Hỗ Trợ Nợ Xấu. Smerfy śpiewając tę piosenkę zawsze zapraszają dzieci na swoje smerfne przygody. Cofnijmy sie w czasie i przypomnijmy sobie słowa piosenki dla dzieci z bajki o niebieskich Smerfach. Słowa szybko zapadają w pamięci a po piosence można dziecku puścić bajkę. Rodzice będą mieli chwilę odpoczynku. TEKST PIOSENKI Hej dzieci jeśli chcecie Zobaczyć Smerfów las Przed ekran dziś zapraszam was. [Smerfy] I telewizor włączcie Dźwięk podkręćcie i usiądźcie Zaczynamy dla Was nowy film Uwaga Smerfy zbliża się niebezpieczeństwo! Kryjcie się to Gargamel! [Gargamel] Uch, jak ja nie cierpię Smerfów... [Smerfy] Kto się boi Gargamela Niechaj zaraz idzie spać Bo to filmy dla tych co się lubią bać. Hej dzieci jeśli chcecie Zobaczyć Smerfów las Przed ekran dziś zapraszam was. I telewizor włączcie Dźwięk podkręćcie i usiądźcie Zaczynamy nowy film! KONIEC PIOSENKI Hej dzieci jeśli chcecie zobaczyć smerfów las na awe dziś zapraszam was .! ;'3 ;* Skip to content Search for: Strona główna O nas Stary blog Książki szukają nowego domu Kontakt Element menu Element menu Not found. It looks like nothing was found at this location. ← Back to home W dzisiejszym dniu uczniowie klas 0-III obejrzeli spektakl pt.,,Przygody Ważniaka i Spółki”w wykonaniu teatru Blaszany Bębenek Dzieci miały okazję spotkać Ważniaka, Papę Smerfa, Smerfetkę, Śpiocha oraz strasznego Gargamela, by wraz z nimi odbyć podróż pełną wrażeń i przygód. Wszyscy bawili się doskonale! Drukuj Autor: Ewelina SokołowskaOpublikowano w dniu 2018-05-21 Pewnego, słonecznego dnia szła sobie dziewczyna. Kierowała się w stronę kina. Słońce padało na jej włosy dając im odcień czekolady. Miała bladą cerę i szaro-niebieskie oczy. Z uśmiechem na ustach szła w stronę Silvera. Miała w uszach słuchawki. Szła na premierę jej ulubionego anime „ Naruto Shippuuden: Road to ninja”. Cieszyła się jak małe dziecko. Gdy weszła do kina stanęła w długiej kolejce i czekała aż będzie jej kolej. W tym samym czasie na przodzie kolejki stał czerwono-włosy chłopak. Chciał kupić dwa bilety na najnowszy horror, na który miał iść z Yahiko. Gdy kupił bilety został wypchnięty z kolejki, przez drobną dziewczynę. Miała brązowe włosy i jasną cerę. Podeszła do kasy i spytała zdyszanym głosem. - Czy są jeszcze bilety na Road to ninja? - Przykro mi , ale na dzisiejsze seanse zostały wszystkie wyprzedane. - Aha…. Bardzo dziękuje. Do rzekła w smutkiem w głosie. Wyszła z kolejki i od razu wpadła na Bardzo przepraszam!- powiedziała podnosząc się z chłopaka i pomagając mu wstać. Ten tylko się uśmiechnął. W jego kieszeni zawibrował telefon. Szybko go wyjął i przeczytał wiadomość od Yahiko. „ Sorry Nagato, ale idę z Konan i jej rodzicami do restauracji na kolację zapoznawczą…. Tak więc sorry i oddam ci kasę za bilet.”. Westchnął i schował telefon do kieszeni. - Mogę ci się jakoś wynagrodzić za to, że na ciebie upadłam?- spytała z lekkim rumieńcem. - Możesz jeśli chcesz pójść ze mną na pewien horror. Nagato podał jej dłoń. Z uśmiechem uścisnęła jego dłoń. - Ania. Miło mi. I z chęcią z tobą pójdę na ten film. - To złapał ją za rękę i pociągnął w stronę sali kinowej. Przed wejściem Ania zaproponowała, że postawni im jedzenie. Chłopak chciał za siebie zapłacić, ale mrożące krew w żyłach spojrzenie dziewczyny nakazało mu odpuścić. Gdy mieli kupiony prowiant, zajęli swoje miejsca. Chłopak zauważył swoją bandę. Nie chciał aby ci debile coś sobie pomyśleli. Zajął dyskretnie miejsca tak aby te ułomy go nie postrzegły. Po kilku minutach durnych reklam zaczął się film…. Dziewczyna podskoczyła na krześle, nie ze strachu tylko z powodu, że ktoś dotknął ją w pośladki. Spojrzała z wyrzutem na kompana, ale ten cały czas wpatrywał się w ekran. Znów zaczęła studiować los bohaterów. Nagle małej dziewczynce została odcięta siekierą głowa i znów Ania poczuła czyjąś dłoń na tyłku. Nagato zauważył , że podskoczyła do góry. Przybliżył swoje usta do jej ucha. - Boisz się?- spytał. - Nie. Tylko ktoś cały czas dotyka mnie w tyłek do powiedziała zirytowana i wkurzona. Chłopak spojrzał w stronę kumpli. Nie widział tam Hidana…. Zrobił face palma. Spojrzał dyskretnie za siebie. Tak ten debil siedział za nią i szykował się na kolejny atak. Szybko wziął Anie i usadził ją sobie na kolanach, a dłoń kumpla złapał i wykręcił. Hidan podskoczył i ludzie zaczęli krzyczeć ze strachu, bojąc się, że to ten morderca z filmu. Niektórzy nawet uciekli z sali kinowej. Chłopak szybko wrócił na swoje miejsce widząc spojrzenie czerwon0włosego…. Po skończonym seansie, Nagato pociągnął Anie w stronę swojej bandy. Podszedł do siwowłosego. - Chyba należy coś powiedzieć stwierdził Nagato. Hidan podszedł do brązowowłosej. - rzekł i puścił jej oczko. Nie wiedziała jak ma na to oczko zareagować. Kiwnęła tylko głową i odwróciła się do Nagato. - Naprawdę przepraszam za tamto. I mam nadzieje, że jakoś się zrewanżowałam. Pa- rzekła i pocałowała chłopaka w policzek, i odeszła w tylko sobie znaną stronę. Chłopak przez chwilę wpatrywał się w jej plecy zanim nie został wprowadzony na ziemie. - Ale laska. Naga masz rzekł rozmarzony Hidan. - To nie moja dziewczyna idioto. - To kto to niby jest?- spytał Zetsu. - Nieważne…. Czerwono-włosa szła w stronę toru wyścigowego. Miały odbyć się wyścigi na , które mogła tylko patrzeć. Szła z słuchawkami w uszach, leciała w nich „ SKRILLEX- Kill EVERYBODY”. Przez przypadek wpadła na blondyna , który był otoczony wianuszkiem wielbicielek. - Sorry powiedziała i ruszyła w stronę budki na zakłady. Obok niej znajdowało się wysokie drzewo z widokiem na cały tor. Wspięła się na nie i obserwowała jak zawodnicy szykują się do startu. Ujrzała znowu tego blondyna. Chłopak sprawdzał swoją maszynę i do tego wysłuchiwał marudzeń kumpla. - Tak rozumiem Kakuzu. Mam wygrać bo jako mój sponsor chcesz mieć powiedział z ironią i uśmiechem Namikaze. - Nie jestem twoim sponsorem tylko …. - Tak, tak. Ilość tej kasy doprowadza cię do szczęścia, i gdybyś dostał tą kasę to byś poszedł do nieba z tą forsą ze szczęścia. - Oczywiście. Ale jeśli wygrasz to całe 70% jest twoje. - rzekł z uśmiechem. Jego maszyna była w świetnej formie. Oddał Kakuzu narzędzia a wziął od niego swój kask z piorunami. Założył go na głowę nie pozwalając jego fanką na dotknięcie go w twarz. Zaprowadził motor na start i wystartował z usłyszeniem wystrzału. Kushina bacznie go obserwowała. Był niezły. Nawet lepszy od niej co musiała przyznać z niechęcią. Jeśli wygra to może z nim pogadam dattebane. Pomyślała i obserwowała losy chłopaka…. Jak się okazało Żółty Błysk Konohy wygrał w bardzo krótkim czasie ten wyścig. Kakuzu skakał z radości co jest nieczęstym widokiem. Namikaze podszedł z nim do budki odebrać pieniądze. Nagle gałąź na , której znajdowała się Hanabero pękła a ona zaczęła lecieć w dół. Przed upadkiem uratował ją blondyn. Uśmiechał się słodko, ale na dziewczynie nie robiło to żadnego wrażenia. Postawił ją na ziemi a Kakuzu poszedł odebrać za niego kasę. - Nic ci nie jest?- spytał z przerażeniem. - Nie rzekła a chłopak odetchnął z Kushina Uzumaki dattebane. - Minato Namikaze. Jeździsz?- spytał pokazując na swoją maszynę. - Nom dattebane. Bym wzięła udział w tych zawodach, ale tu są sami seksistowscy faceci nagle blondyn ujął dłoń Uzumaki i coś na niej napisał. Szybko został pociągnięty przez Kakuzu po maszynę i ruszyli do swoich domów. Dziewczyna spojrzała na dłoń. Widniał na niej numer telefonu z podpisem „ Zadzwoń to się umówimy na małą przejażdżkę. Minato”. Uśmiechnęła się pod nosem, zapisała telefon i ruszyła do domu…. ************** Pada deszcz. Stoję pod drzewem i go przeczekuję. W lewej ręce trzymam parasol, a w drugiej najnowszy tom Mangi "Doubt". Nie dbam o to, czy zmarznę... Najważniejsze, że książka zostanie nie naruszona. Czytałam… Byłam przy tym jak Yuu ratuje Mitsuki, lecz nagle jakaś piłka trafiła mnie w rękę, a mój tomik wpadł do kałuży. Otworzyłam szeroko oczy i rzuciłam się jej na ratunek. Była prawie cała mokra. Nie dało się już odczytać liter. Innymi słowami: do wyrzucenia. Obróciłam się ze złością i wbiłam spojrzenie w winowajcę. Miał rudo-czerwone włosy i czekoladowe oczy. Spróbował mnie wyminąć by sięgnąć po piłkę, lecz mu przeszkodziłam. Zacisnęłam ręce na jego ramionach i się na niego wydarłam: - O co ci chodzi?- odparł spokojnie. - Jak to "o co"?! Zniszczyłeś moją najnowszą sztukę…- załamałam się. - Czy to było aż tak ważne?- zaśmiał się. Nawet nie musiałam mu odpowiadać. Wystarczyło jedno spojrzenie. - Odkupujesz mi to…- spojrzałem mu prosto w oczy. Zawsze w tych walkach wygrywałam. Walczył długo, lecz w końcu odwrócił wzrok. - A nie możesz sama iść?- Bo ja gram w koszykówkę z kolegami...- wskazał głową grupkę osób. Najbardziej przykuła moją uwagę jedna postać. Wyglądała jak dziewczyna, lecz zdecydowanie brakowało tej osobie typowych kobiecych wypukłości. W końcu doszłam do tego, że to chłopak. Postanowiłam odwrócić trochę role i pobawić się z czerwonowłosym w kotka i myszkę. - Jak kocha to poczeka...- stwierdziłam. Prawie wybuchłam śmiechem gdy to powiedziałam. - Że co?!- popatrzył na mnie O co ci chodzi?! - No wiesz... Nie musicie się ukrywać…- popatrzyłam na niego i uśmiechnęłam się w sposób dodający otuchy. - Ale... My... Wcale nie!- zaczął szukać odpowiednich słów. Nagle podbiegł do nas ten blondyn. Spojrzał na mnie i się uśmiechnął w sposób, który dobrze znałam. Będzie próbował ze mną filtrować… - Deidara jestem- przedstawił się i objął mnie ramieniem. Już miałam zareagować i coś mu zrobić, lecz uprzedził mnie czekoladowooki. - Spierdalaj od niej, stary- ochrzanił go i chwycił mnie za rękę. - A co, zazdrosny?- zaśmiałam się gdy odeszliśmy już kawałek. - Niech pomyślę… Może o...- nie dokończyłam zdania, bo zatkał mi usta ręką. - Jeśli chcesz ten tom, siedź cicho- mruknął. Już chciałam odpowiedzieć mu jakąś ripostą, ale przypomniałam sobie, że nie mam kasy. A ja chcę się dowiedzieć kto jest "wilkiem"! Szliśmy w milczeniu, aż zauważyliśmy najbliższą księgarnie. Weszłam do środka i od razu skierowałam się do mojego ulubionego działu. Sięgnęłam po zatopiony tytuł, lecz zastygłam z ręką wyciągniętą do połowy. Kątem oka zauważyłam, że wyszła inna, jeszcze nowsza manga. Wzięłam ją również do ręki. Sprawdziłem cenę, a następnie wyciągnęłam portfel. Miałam nadzieję, że chociaż kilka groszy mi zostało, lecz szczęście nigdy mi nie sprzyjało. Już odkładałam tom, lecz zatrzymała mnie czyjaś ciepła ręka. - Nie stać cię?- spytał mnie chłopak. - Niestety...- mruknęłam i podałam mu "Doubt". Ku mojemu zaskoczeniu wziął Co ty robisz?- spytałam. - Kupuję. Nie widzisz?- odparł podając kasjerce kupowany towar. Podał jej kartę, a następnie odebrał siatkę. Następnie podał ją mi. - Po co?- dalej się dopytywałam. - No nasza znajomość nie zaczęła się za bardzo… przyjaźnie- mimowolnie zachichotałam. - Racja, nawet się nie przedstawiłam- uśmiechnęłam się i odgarnęłam włosy z Minnou Josei, 17 lat, singielka- podałam mu rękę. - Sasori Akasuna, również lat 17, także singiel- uścisnął moją dłoń. Przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy. Nagle zadzwoniła mu komórka. Odebrał i zaczął mówić coś typu "Tak, tak… Zaraz będę". Schował telefon do kieszeni i spojrzał na mnie. - No to… Chyba to tyle…- już się odwracał, lecz szybka chwyciłam go za nadgarstek i pocałowałam. Następnie włożyłam do ręki papierek z moim numerem. Odeszłam, kierując się w stronę mojego domu. Kilka razy obróciłam się by go jeszcze zobaczyć. Nadal stał tam oszołomiony. Sądzę, że był to ciekawy dzień nie tylko dla mnie, a także dla niego. ******* - Mamo wychodzę na rolki – krzyknęła Jagoda wychodząc z domu i pojechała w stronę parku. Lubiła tam jeździć ponieważ mogła popatrzeć na ludzi z psami, a czasem też pobawić się z pupilami. Sama miała kota – Kocię – ale rodzice nie chcieli się zgodzić na drugiego zwierzaka. Jednak tym razem niebyło nikogo ze znajomych właścicieli czworonogów, więc postanowiła założyć słuchawki i posłuchać trochę muzyki. Jeździła tak jeszcze przez jakąś godzinę. Niestety nie usłyszała, że w jej stronę coś biegnie, po krótkiej chwili to coś w nią wpadło i wywaliła się na trawę. To coś kazało się pięknym szczeniakiem owczarka niemieckiego. - Ałła… - zajęczała siadając na ziemi i zerkając na zepsute słuchawki – No pięknie i miesięczne kieszonkowe poszło się kochać. – powiedziała podnosząc pozostałości jej własności. - Nic ci się nie stało – powiedział męski głos za nią. - Nie wszystko ok – odpowiedziała nad nią stał na rolach troszkę wyższy od niej czarnowłosy chłopak – Strasznie cię przepraszam Shaggy zerwał się ze smyczy i nie mogłem go dogonić bo dopiero uczę się jeździć . - Czyli wabisz się Shaggy- zwróciła się do psa który grzecznie siedział obok niej z oklapniętym jednym uszkiem. Na dźwięk jej głosu zaszczekał przyjaźnie –Fajny z ciebie piesek Shagguś – powiedziała i podrapała go za uszkiem. - Co się stało z twoimi słuchawkami? – zapytał chłopak. - Złamały się kiedy się wywaliłam – odpowiedziała podnosząc się. - O nie to moja wina, jeszcze raz cię strasznie przepraszam- powiedział stając koło niej. Dopiero teraz mogła mu się dokładnie przyjrzeć. Miał długie ( jak na chłopaka dop. ) czarne włosy spięte gumką nieznanego koloru które z przodu okalały jego śliczna twarz. Jego oczy były równie czarne co włosy i biła od nich troska ale również ogromna duma. Był umięśniony ale nie był osiłkiem. Miał na sobie ciemno-granatową bluzkę i podobnego koloru spodenki, a na jego szyi wisiał naszyjnik z trzema łezkami , na kolana i łokcie miał nałożone ochraniacze. On również mógł dokładnie obejrzeć nową znajomą. Miała długie czarne włosy, które swobodnie opadały na jej twarz i ramiona. Jej niebieskie oczy można by było porównać z kolorem nieba ale były nieco ciemniejsze. Była ubrana w fioletowy top i czarne krótkie spodenki, a na szyi miała zawieszony wisiorek z kocią łapą. - No tak ale jestem niewychowany nazywam się Itachi Uchiha – powiedział i podał jej rękę. - Więc cześć Itachi ja jestem Jagoda Lee – odpowiedziała i uścisnęła dłoń chłopaka - Ładnie. Powiedz umiesz jeździć , bo ja się dopiero uczę i niestety na razie udaje mi się tylko utrzymać równowagę. To jest trudniejsze niż przypuszczałem. - No to masz szczęście że na mnie wpadliście, ponieważ mam już trochę doświadczenia jeśli chodzi o uczenie kogoś. - Tak, uczyłam mojego kumpla jazdy na rolkach i znajomą jazdy na łyżwach. Ale nie robię niczego za darmo. - Niech zgadnę chcesz nowe słuchawki ? -Pudło chcę się pobawić z twoim pieskiem – powiedziała wystawiając mu język. - To poduczysz mnie trochę i pozwolę ci się pobawić z Shaggym. Co ty na taki układ ? - Zgadzam się. Więc zaczynamy, z tego co mówiłeś znasz podstawy – skinął głową na tak – to będzie już łatwiej – po tych słowach stanęła na przeciwko niego – Daj ręce – wydała jakby rozkaz, a chłopak posłusznie podał jej dłonie – Teraz możesz próbować jechać będę ci mówić co powinieneś poprawić, a potem się zobaczy. – powiedziała Jagoda. Kiedy zaczęli lekcję dziewczyna jechała tyłem i poprawiała błędy Itachiego. Po około 30 minutach chłopak załapał już o co chodzi i Jagoda mogła jechać z nim za rękę. Nie ukrywała, że bardzo jej się to podobało. - Zrobimy krótką przerwę, nogi mnie bolą – powiedział Itachi. - Jasne chodź na tamtą ławkę – odpowiedziała Jagoda i pociągnęła chłopaka w kierunku wyznaczonego miejsca. - Jej nogi mi po prostu odpadają, a ty dalej tryskasz energią. Jak ty to robisz ? – zapytał chłopak siadając na ławce. -Ma się tą kondycję – uśmiechnęła się i zrobiła piruet – a tak na serio to pewnie dlatego ,że ty się uczysz a to wymaga więcej wysiłku. – podsumowała i usiadła koło niego, a piesek podbiegł do parki. - Może masz rację. Dasz mi swój numer żebym mógł umówić się na kolejne lekcje- powiedział dziewczyna się lekko zarumieniła. – Wygląda tak ślicznie – pomyślał Itachi. - Jasne- odpowiedziała i podyktowała chłopakowi numer, on zrobił to samo. - Ale ty masz szczęście – powiedziała. - Dlaczego? – zapytał zdziwiony. - Że masz takiego pieska, też bym takiego chciała, ale rodzice nie chcą się zgodzić na drugiego zwierzaka. - Tak, mam kota który wabi się Kocia. – powiedziała i rzuciła patyk psu. - Chciałbym kiedyś go zobaczyć. - Może zobaczysz – odpowiedziała i zaśmiała się przy tym – No dobra koniec przerwy jedziemy dalej, czy odprowadzić cię do domu. - A to nie ja powinienem odprowadzić ciebie, co? - Nie chcę ryzykować tym że się gdzieś po drodze zabijesz na jakimś kamieniu bo to by była wielka strata – zaśmiała się - a poza tym chcę spędzić jeszcze trochę czasu z Shaggym. – odpowiedziała i pokazała mu język. -Dobra no to w zamian za to jutro zapraszam cię na lody do Myszki, może być? - Ok – odpowiedziała i pojechali w stronę domu chłopaka. Czas na kolejny raport, upały doskwierają, komary rypią, a jak bingowicze? Borsuk wyruszył na urlop, Wojt zarobiony, ja sam też jakoś nie narzekam na brak obowiązków, ale mimo to coś wpadło. W tym miesiącu na łajbę wskoczył również KSH, który porządził na grubo, ale pamiętajcie – Ślepy nie śpi, tylko gra ;). Poniżej zasady i tabelka, a na koniec tradycyjnie indywidualne podsumowania, a działo się spooooro! Wyzwanie Retro Bingo 3 ZASADY zaczynamy grę od 15 czerwca 2020, zakończymy 15 grudnia 2020 (gry zaliczone wcześniej odpadają, napoczęte przed a skończone po mogą być) jedno pole = jedna gra, jedną grę liczysz raz. Wyjątek stanowią pola A5, C1, E2, E3 i E5, tutaj można wykorzystać gry użyte również do innych pól trzeba mieć 5 pól w jednym rzędzie (pion, poziom, ukos) by uzyskać bingo w przypadku zakreślenia już jednego pola, podobnie jak w krzyżówce zostaje ono „pełne” i możesz je wykorzystać przy robieniu innego bingo twoje ostateczne ułożenie bingo zatwierdzasz wraz z końcem zabawy, do tej pory możesz dowolnie kombinować z umieszczaniem skończonych przez ciebie gier w razie ogrywania kompilacji gier w której znajduje się więcej niż jeden szpil (np. Contra Anniversary Collection), każdy traktowany jest jako osobna gra uczestnictwo kompletnie „for fun”, nie będziemy nikomu zaglądać do łóżka i żądać udowodnienia skończonych gier, sami też bierzemy w grze udział mimo iż to strona retro, to nie ma nic złego w tym że przechodzisz jakąś nowość i ją dasz do bingo jeśli spełnia kryteria pola w przypadku pola „BINGO CHALLANGE” możesz się posiłkować nie tylko tym co aktualnie zostało ograne przez bingowiczów, ale i w przeszłości. Podsumowanie pierwszej edycji znajduje się tutaj i tutaj, a drugiej tu gdyby zasady wymagały doprecyzowania to rezerwujemy sobie prawo do ich modyfikacji repip Kolejny miesiąc bingo za nami, do calaka daleko, ale idę powoli do przodu. Wpadły w większości łatwe kafle, są wakacje więc nie mam aż tyle czasu na granie, no ale mimo to cosik odhaczyłem. Tymczasem wracam grać w genialnego Shox, o którym bardzo dużo dyskutujemy z Gralingradem, Yohokaru i innymi na tłicie, zapraszam tutaj Do tej pory wpadło: B2 – TUBA GRA!; C3 – KOMENTATOR; D1 – BINGO W KIESZENI – Ape Escape P. B1 – Meloman – podejrzewam że wszyscy zakładali że opiszę tutaj OST do któreś z części THPS więc postanowiłem opisać inną ścieżkę dźwiękową ;). Ostatnio mam mega wkrętkę na muzę z SSX3, chyba szykuję się mentalnie na ponowne spotkanie z tym genialnym szpilem w którym równie świetny co OST jest komentator, tekst “I’m DJ Atomika, and you’re listening to Radio BIG” pamięta chyba każdy, obok Crash FM z Burnout 3 Takedown najlepszy komentator w grach ever! Prócz tego melodyjne kawałki i remixy jak Poor Leno (Royksopp), czy coś bardziej z pazurem jak (Jason Nevins Remix), nawet Junkie XL coś dorzucił. Ohhh chcę już wskoczyć na stok! Ale przed tym jeszcze kilka pozycji z dorobku EA BiG, myślę że ta „wędrówka” po grach sprawia że z każdym tytułem nakręcam się bardziej na SSX3 w czym OST dodatkowo pomaga! Muzyka zdaje się być dobrana, (a że to remixy to i w pewnym sensie skomponowana) idealnie, ale jeszcze raz chciałbym zwrócić uwagę na rolę komentatora, wielka szkoda że prócz Burnout 3 i SSX3 nie słyszałem by aż tak rozbudowano ten element gry robiąc z komentatora integralną część tytułu. zamiast OST, próbka komentatorskiego kunsztu w grze video! C5 – Back to the 90’s – udało mi się przejść jeden z symboli giereczek z lat 90, pierwszego WipEouta! Bałem się że słynne „gry w 3D się brzydko starzeją” + uboga zawartość tego szpila sprawi że go porzucę. Nic bardziej mylnego! Choć ta gra to tylko turniej złożony z 6 tras to by go wygrać szlifowałem skilla jakieś 6h. Z przyjemnością połykałem kolejne kilometry futurystycznych arterii, po prostu mega pozytywne zaskoczenie! O popłuczynach w postaci WipEout Fusion już zapomniałem! D2 – Licencja na granie – gdy to czytacie pewnie film dokumentalny o pierwszej części THPS miał już swoją premierę. Ja mam hajp na niego niemały toteż podłączyłem swojego Dreamcasta i opierdzieliłem na złoto Tony Hawk’s Skateboarding dla lepszego klimatu, uwielbiam tą część. Nie jest ani najlepsza, ani najbardziej kultowa, właściwie to patrząc na nią nic w tej serii nie miała „naj” ale na starość do jej najprostrzej mechaniki wracam najczęściej. Licencja bije z samego tytułu jako że sygnuje ją sam Tomek Jastrząb, kratka wpadła. D3 – Night Rider wbite! W Freekstyle trasa Gnome Sweet Gnome i Let It Ride zostały przeze mnie zdobyte. Nie była to łatwa victoria, trochę się nawqrwiałem na bugi w grze i nie do końca poukładane z głową trasy (bardzo ciasna „Gonome…” z masą zakrętów, ścian i możliwości wylecenia za bandę, w grze arcade nastawionej na użycie turbo i robienie ewolucji…), ale jest! Kolejny kafel zdobyty, idziemy dalej. E3 – Pilot Czasu -tego samego dnia gdy mój DC mielił krążek z Tonim Hołkiem wsadziłem mu na dokładkę w paszczę płytę z Sturmwind. Dla mnie shmup idealny, nie potrzeba mi żadnego innego, hordy kosmitów zezłomowałem przy pomocy Lichtblitz, Nordwest i Rudel. kosmiczne ścierwo zezłomowałem w pięknym stylu na Makaronie Segi! WojT A ićććććć … mało w tym miesiącu się działo. Bo górę wzięła robota i rodzina. Niewiele czasu zostało na jakiekolwiek inne przyjemności. Wiecie, trzeba się wywczasować – nawet jak COVID, trzeba napie**** salta w robocie, trzeba oddychać świeżym powietrzem (rowery, spacery, jeziora) a nie uganiać się za pikselami na ekranie. Zatem cóż mogę powiedzieć po kolejnym miesiącu bingowania? No niewiele – czekam na deszcze, czekam na kolejny lockdown, wtedy będę gonił tych wariatów co tu już finiszują :) Lecimy zatem z tym żałosnym updatem :) A1 – W mordę mu – przy okazji wypadu do Wrocławia na party Decrunch (relacji nie będzie, bo tym razem impreza miała inny klimat niż edycje, do których byłem przyzwyczajony poprzednimi latami – gier nie było praktycznie w ogóle, bo całość imprezy działa się w większości na zewnątrz na plaży :P), zadekowaliśmy się z Lokatymi (i jeszcze innymi 4-ema osobami) w apartamencie, w którym Lokaty podłączył do TV swoją zabaweczkę do grania z dwoma bezprzewodowymi padami od X-boxa. Siedząc na kanapie, sącząc drinki, graliśmy w jakieś ciekawe gierki. A przy okazji rozegraliśmy kilka partyjek Mortal Kombat 9, które było … fajne! Dobrze się grało – jak za starych dobrych czasów – raz łoiłem Lokatego ja, a raz on mnie. Czy to ważne? Ważny był fun! C2 – Poka, poka – To nie jest mój pełnoprawny gameroom. To jest miejsce, gdzie ostatnimi czasy najwięcej czasu spędzam w domu przy komputerze i ewentualnie grach. Docelowe miejsce powstanie za kilkanaście miesięcy (albo kilka lat). Natomiast na teraz, mam po prostu zaadaptowany pokój syna na „pseudobiuro”, w którym w wolnych (he, he – ile ich jest) chwilach czasem coś pogram. Jest też podłączony NES – albo czasem inny retrokomputer – i sobie można przełączyć i się odstresować. Kiedyś dorobię się pełnoprawnego nerdroomu :) Mały game room? Nie to tylko namiastka – adaptacja pokoju syna na tymczasowe biuro uzupełnione o sprzęt do grania – czasem znikam tam na kilka chwil i zapominam o świecie :) C3 – Komentator – Kurła, ciągle komentuję! Ostatnimi czasy się opuściłem, ale niedawno znowu nadrobiłem. Należy mi się ten kafel jak psu buda! Jakby nie było mam już tu nastukane prawie 500 komentów. Więc chyba sobie mogę akonto wziąć ten kafelek :P [NIE! :P – Nacz. Os. rep] B2 – Tuba gra – To nie jest jakieś wyzwanie akurat dla mnie ;) Ponieważ nawet jeśli jestem już bardzo zmęczony, że nie da się trzymać joy-a w dłoni, to w momencie, kiedy kładę się do łóżka, zaczynam się przebudzać. Wtedy trzeba się czymś zająć – zakładam więc słuchawki i włączam YouTube, aby przejrzeć moje ulubione kanały i to nie tylko retrogamingowe. Natomiast takich z retro mam wiele – stąd ostatnimi czasy zaliczam zaległe odcinki niektórych jutuberów. Tutaj będzie zatem reklamka kilku: – ze swoimi krótkimi filmikami na prawie każdy temat i wyzwaniami, Loading – ze swoimi dłuższymi filmikami tematycznymi, lubię słuchać dyskusji tych panów, Gramy na gazie – nadrabiam zaległości i oglądam (partiami) te długaśne odcinki, dyskusji tych panów też lubię słuchać. Obejrzałem też jak mój kolega, Renton, ogrywa Moon Patrola na Atari ST (i pokazuje wersję monochromatyczną). YouTube to jest fajne medium – dobrze, że jest i zastępuje telewizję :) Wakacje pełną gębą, bo nawet niektórzy jutuberzy rzadko wypuszczają filmiki na swoich kanałach – Renton zagrał w Moon Patrola na Atari ST, Borsuk chyba jeszcze tej wersji nie zaliczył? Zatem z matrycy bingo wynika, że na razie nie mam żadnej linijki zrobionej. Jednak jest nadzieja, bo wydaje się, że wiersz 2 jest do zrobienia – choć lekki problem mam z E2, bo nie lubię bić kobiet… i nawet nie wiem w jakiej grze mógłbym takiego bossa babkę znaleźć. Poszukam :) Borsuk Witam serdecznie z urlopu z Dziadowej Kłody! Pięknie jest, pogoda dopisuje, lasy wokoło, rodzinka, Monty ma przyjaciela Bary’ego, z którym bawi się cały dzień, a na dodatek może ganiać koty i siedzieć alltime na zewnątrz. Po prostu psina jest zachwycony! Na urlopie nie gram, gdyż mi się nie chce, patrzę tylko jak kuzyn ciśnie w The Last of Us 2 i jedno jest pewne – nie kupuję tego! Tragiczne dialogi na początku gry i wiadome rozwiązanie fabularne (nie, nie chodzi o LGBT i pochodne) – powoduje, że ten tytuł może dla mnie nie istnieć. A jestem wielkim fanem jedynki… Udało im się mnie zwieść, że będzie to niezapomniana przygoda. Bardziej film, albo jakieś „doświadczenie” niźli gra. Jednakże zanim wyjechałem na urlop to kontynuowałem moją przygodę z pożyczonym Xboxem One (pozdro ponowne dla Szyszki!). Może najpierw zacznijmy od gier, które zacząłem, ale ich nie skończyłem? Po pierwsze Hellblade – tytuł, który urzeka niesamowitą grafiką, świetnym klimatem nordyckiej mitologii oraz poruszaniem nietuzinkowych tematów – w tym wypadku choroby psychicznej głównej bohaterki. No i co z tego wszystkiego, skoro mechanika tej gry i jej grywalność to największy pustak jaki widziałem w historii gier 3D! O co chodzi w skrócie? Chodzimy bohaterką po lokacjach używając do wszystkiego jednego przycisku akcji (wspinanie, schylanie się itp.) i szukamy symboli runów ukrytych w otoczeniu. Trzeba nieraz spojrzeć na jakieś belki, czy drzewa z odpowiedniej perspektywy, żeby ich kształty utworzyły odpowiednie runy. Fajne by to było przez 15 minut, lub jako przerywnik, czy jedna z wielu zagadek w grze, a nie jako główne założenie rozgrywki! Drugą wyborna składową mechaniki tego tytułu jest wielce emocjonująca walka… Wyskakuje chłopek do zabicia, robimy unik jednym przyciskiem, a drugi mashujemy do oporu i po walce. Znaczy się wyskakuje później kolejny identyczny chłopek, z którym walka jest równie prosta i na tych samych zasadach. No, nieraz wyskoczy kilku takich ziomeczków, a na końcu etapu czeka nas boss, który wygląda inaczej i ma więcej energii, ale walka z nim polega glownie na tym samym… Na początku myślałem, że to tylko start gry, ale po kilku godzinach szukania symboli runów i pokonywania takich samych wrogów w ten sam sposób – odpuściłem sobie te męczarnie. Nie lubię kiedy w grze nie mam nic do robienia, a w przypadku Hellblade udział gracza w rozgrywce to jakaś parodia grania. Co z tego, że tytuł porusza poważne tematy, co z tego że nasza wojowniczka ma fachową mimikę i animację, i co z tego, że otaczają nas piękne widoki a w głośnikach mamy wspaniałe dźwięki. Jajco! A raczej jedna wielka wydmuszka, pustak, samograj, popierdółka w zacnych szatach. Bruce Lee na Małym Atari był bardziej skomplikowany pod względem rozgrywki od Piekielnego Ostrza. Poczytałem trochę opinii graczy o tym tytule i o dziwo – wielu ludziom odpowiada taki przerost formy nad treścią. Bo gra porusza poważne tematy… Strata czasu! Czerwone światło w retrometrze i największy zawód ostatnich lat. Cholera wszystko tu niby gra, tylko po cholerę kopiować walkę od Dark Souls? Wcześniej to była przecież kopia God of Wara i Zeldy… Może przejdę kiedyś na PS4. W co jeszcze grałem, ale na ukończenie ciśnienia nie miałem? Darksiders 3 – naprawdę porządna produkcja, ale… No właśnie, niby wszystko gra, stylistyka graficzna i klimat niczym z poprzednich części serii tych gier o Jeźdźcach Apokalipsy. Tym razem wcielamy się w Furię z zabójczym pejczem, którym będzie chlastać komiksowo narysowane bestyje! Brzmi fajowsko, co nie? Szkoda jednak, że ona chlasta te potwory tylko na samym początku rozgrywki, a później… Potem twórcy wpadli na pomysł, że walka zamiast wyglądać podobnie jak w poprzednich częściach (siekamy multum wrogów na plasterki) – to będzie przypominać gry z serii Dark Souls, tyle że bez możliwości blokowania (Furia nie posiada tarczy). Nawet zbieranie dusz jest tutaj wprowadzone… Czyli wywabiamy wrogów pojedynczo, unikamy ich ataków i prowadzimy żmudne pojedynki jeden na jednego z mocnymi koksami. Zwykłe leszcze potrafią nam skroić jednym ciosem pół energii i wiecie co? To nie jest Darksiders takie jakie lubiłem… Oczywiście dalej jest to metroidvania, gdzie obok walki głownym celem jest fachowa eksploracja, szkoda też, że zagadki w tej części prawie nie występują, a w poprzednich był to mocny element gameplayu. Powiem tak, spędziłem w tym świecie chyba 14 godzin i to nie jest zła gra, raczej taka 7/10, jeżeli miałbym więcej czasu i nie musiałbym oddawać Xone kumplowi – to możliwe, że skończyłbym Darksiders 3. Żółte światło w retrometrze i najsłabsza część serii. Jest pies, jest mrok, są zagadki, kasety VHS. Szkoda, że to bardzo żmudna gra. Nie dla każdego, ale kto lubi spokojniejsze produkcje – może atakować. Podobnie jak Blair Witch Project, to nowe i polskie tworzywo, które posiada klimacik fajny i mroczny, zwichrowanego bohatera, wiernego towarzysza w postaci psiaka i żmudne chodzenie po lesie i szukanie przedmiotów oraz rozwiązywanie niby zagadek. Taki symulator łażenia, przeglądania znalezionych taśm video, kojarzenia faktów i aportowania psa. Jakbym nie miał innych gier to bym grał, ale na siłę to mi się nie chciało. Przypomniało mi się jak Monty zauważył tego psiaka w moim TV i nawet zaszczekał parę razy na niego! No, ale tamten nie reagowal to Monteusz dał sobie spokój… Spokój z graniem dałem sobie też i ja… Przeciętniak. Dobra, wiecie już jakie tytuły nie podeszły mi ostatnio, teraz pora przejść do tych, które ukończyłem! Trochę gameplayu z ostatniej wersji na Switcha. Nie martwcie się, mnie też trailery nie zachwycały, a tu kozak gra! E1 – POTĘPIONY – BLOODSTAINED: RITUAL OF THE NIGHT. Główna bohaterka tej gry to co prawda łowczyni demonów, ale przeprowadzano na niej diaboliczne eksperymenty i potrafi wchłaniać demoniczne moce (shardy), więc jest mocno potępiona. Pod koniec gry to już praktycznie demonica pełną gębą, więc łapie się na ten kafelek Bingo, a kto twierdzi inaczej niech mnie cmoknie w pompkę. A sama gra? Na początku podchodziłem do niej jak pies do jeża, nie za bardzo podobała mi się grafika, jej artystyczny design – zamiast ręcznie rysowanego 2D otrzymujemy grę 2,5D (chyba na Unreal Engine 4), z trochę kiczowato wyglądająca heroiną (jakaś uczennica, wtf?) i niektórymi tłami takimi mało klimatycznymi… Jednak kiedy zacząłem grać okazało się, że wszelkie moje uprzedzenia rozpierniczono w drobny mak! Kapitalny gameplay (stuprocentowa Castlevania!), wielkość gry (pincet komnat i ponad 28h grania, by wymasterować tytuł na 100%), ogromniasty bestiariusz (pincet wrogów różnorodnych), trzy kopy bossów fachowych (smoki, wampiry, czarodzieje, potwory), niesamowicie wielka ilość różnistych mocy do zdobycia od demonów (i walczenia nimi), trzy wielkie tiry ekwipunku (stroje, bronie, jedzenie, mikstury, składniki do tworzenia oręża, czy gotowania nawet), kapitalny soundtrack (melodyjne nuty połączone z podniosłą muzyką poważną, z naciskiem na pianino, czy inny fortepian). A sama grafika? Moje marudzenia były bezpodstawne, trafiają się co prawda brzydkie kwiatki w postaci słabego designu niektórych potworów, ale inni przeciwnicy są przedstawieni rewelacyjnie, a niektóre tła po prostu urzekają. Wielka, grargantuiczna i pełna smaczków Castlevania, która jest duchowym następcą Symfonii Nocy. Mnóstwo easter eggów i nie ma nudy! Polecam. Gdyby nie częste zwisy dałbym medal! Arcydzieło! I tyle w temacie. B5 – CDN – ORI AND THE WILL OF THE WISPS. Co tu dużo będę gadał… Niesamowity Ori doczekał się przezajebistej kontynuacji, która po prostu zniszczyła mnie na początku swoją gargantuicznością! Przepiękna grafika wyciska wszystkie soki z Xboxa One, który nieraz mocno się poci i krztusi! Zaprawdę powiadam wam, że jakbym to zobaczył na mocniejszym Xonexie w rozdzielczości 4K na telewizorze Oled to pewnie umarłbym z wrażenia! Przepięknie narysowane, wiejące artyzmem i mrokiem jednocześnie! A muzyka? Po prostu arcydzieło! A rozgrywka? Jebitna metroidvania z wielką ilością zdolności, połączona z najlepszym platformerem 2D (motywy jak w Donkey Kong Country) i elementami action rpg (są nawet questy i NPC!). Na dodatek walka została zmieniona i Ori może zakupić u handlarzy zarówno duchowy oręż (miecz, młotek, łuk, pioruny – wszystko niby przedstawiono jako zdolności, ale to w sumie oręż), którym siecze wrogów, jak i specjalne runiczne kamienie, które wpływają na jego umiejętności (potrójny skok, zadawanie większej ilości obrażeń, lepsza odporność). Oczywiście, że w takim wypadku to oprócz ucieczek przed potworami (znanymi z jedynki) mamy także niesamowicie epickie starcia z wielkimi bestiami! Oczywiście eksploracji jest tu co nie miara, zagadek od cholery, ale i tak najlepsza w tym wszystkim jest cudowna i wzruszająca narracja całości. Można się zachwycić, wkurzyć, zapłakać, a nawet poniekąd zrozumieć agresywne zachowanie głównego „złego” w prostej, lecz poruszającej fabule. Moon Studios obydwoma częściami Oriego wzniosło się na wyżyny prezencji i gameplayu gier video i dla mnie to zdecydowanie dwie najlepsze nowożytne gry 2D w historii! Dwójkę zrobiłem na 100% chyba w 23 godziny i powiem tyle: majstersztyk i arcydzieło. Medal bez dwóch zdań! C2 – POKA POKA – czyli pokazanie kolekcji lub game roomu. Pokazywałem już wielokrotnie mój pokój uciech w wielu odcinkach Gramy na Gazie, więc macie jeszcze raz, żeby mi zaliczyło ten cholerny kafelek w Bingo. Zresztą co ja będe ściemniał, mój każdy pokój wraz z sypialnią może być game roomem, gdyż w każdym stoi jakiś rupieć do grania. Ale to się sprzeda… Na dole zerknijcie na stołowy… Stołowy jako game room, a po lewej w gablocie kolekcja na PS3 / X360 / PS4. Na ekranie kto? Montezuma! D4 – MASZYNISTA – przejdź grę, w której bohaterem jest maszyna. Buhehe, tu umieszczam MY FRIEND PEDRO, którego bohaterem jest co prawda maszyna, ale do zabijania! Do stylowego, punktowanego, pełnego combosów kasowania bandziorów za pomocą najróżniejszych spluw. Widok z boku, zwalnianie czasu niczym w Max Payne, skoki i akrobacje, strzelanie dwoma gnatami jednocześnie w trakcie wiszenia na linie, oczywiście głową w dół… Akcje tu odchodzą niczym w filmach Johna Woo, czy akcyjniaków z Hong Kongu, a gra punktuje wszelkie zabójstwa podobnie jak seria Tony Hawk zalicza punkciory za akrobacje na deskorolce… Zresztą jest tu także możliwość jazdy na desce i prucia ołowiem do zbirów jednocześnie, cholewcia w sumie to czego tu nie ma? Pełna wymiany ognia jazda na motorze, swobodny lot bez spadochronu plus szatkowanie wrogów, atak na pociąg, ścieżka zdrowia z laserami, bossowie do zabicia, no i oczywiście nasz przyjaciel… BANAN! Buhehe, odwiedzimy też rodzinne strony naszego owocowego kumpla w mocno psychodelicznych światach i te etapy są mocno zwariowane! Powiem tak – jeżeli ktoś lubi stylowe gry na nabijanie rekordów to My Friend Pedro będzie dla niego pierwszorzędną rozgrywką! Ja wolałbym jednak wprowadzić tutaj ograniczenie żyć głównego bohatera (kilka istnień na całą historię i dodatki za punkty), żeby gra była także wyzwaniem, a tak to przemykamy przez nią jak burza. Na kilku etapach wykręciłem niezłe wyniki, na innych mi się nie chciało i w sumie przeszedłem całość w kilka godzin. Plusem jest, że końcówka gry mocno zaskakuje, ale tego wam nie zdradzę. W sumie dobra zabawa, ale wolałbym „prawdziwą” grę z taką mechaniką strzelania jak w Moim Przyjacielu Pedro. Daje więc żółte światło. Aha, słyszę, iż ktoś marudzi (Naczelny?), że nie o taką maszynę mu chodziło, kiedy tworzył tego kafla w Bingo? Spoko, Maroko staaaary! Przejdę jakiś Moon Patrol do końca tej edycji naszego konkursu i też będzie pasować pod maszynistę… Na razie niech jest tu Pedro… Max Payne spotyka Tony Hawka! Dzieje się, oj dzieje…. Na tym zakończymy, myślę, że nie jest źle! 11 kafli z poprzedniego odcinka Bingo, 4 pola w tym – w sumie 15! Jeszcze DYCHA i MISSION COMPLETE! Chociaż na urlopie jestem teraz to chłopaki mogą nadgonić… KSH A3 – 60 LAT SEGI Nie mogłem tak po prostu przejść obojętnie obok tak apetycznego kafelka. Konsola Segi – Mega Drive 16 bit jest moją ulubioną konsolą ze wszystkich jakie powstały do tej pory. Pomyślałem o przejściu gry w którą zagrywałem się za dzieciaka, mianowicie chodzi o The Smurfs: „Hej dzieci jeśli chcecie zobaczyć Smerfów las przed ekran dziś zapraszam was! I telewizor włączcie, kartridż włóżcie i usiądźcie, zaraz zaczynamy dla was nowy szpiiil!”. O tak, oldschoolowi bohaterowie wieczorynek czy też kaset VHS dla dzieci zagościły również na konsoli Sega. Plot jest taki, że porwana została blondyna Smerfetka przez niejakiego alchemika Gargamela. Po drodze zaginęły też inne ważne niebieskie skrzaty. Brodaty włodarz w czerwonych galotach oraz główny reproduktor w grzybowej wiosce Papa Smerf zarządził, że Osiłek pójdzie na wyprawę ratunkową. Wraz z dalszym przechodzeniem gry każdy uwolniony smerf staje się grywalną postacią. Osiłek potrafi przenosić ciężkie przedmioty (w tym wypadku to sprężyna z liści), Zgrywus rzuca wybuchającymi prezentami (pozwalają wysadzić mur z kamieni), Ważniak posiada kaganek ze świecą do rozpraszania mroku, a Łasuch po prostu ładuje swoje wypieki w przeciwników. Grafika oraz animacja jest całkiem ładna i przyjemna. Kiedy pierwszy raz zagrałem w Smerfy ciężko było mi odróżnić animowaną bajkę od gry. Smerfy są wciąż ładną, wciągającą i trudną platformówką z elementami logicznymi, która zestarzała się tylko troszkę. B1 – MELOMAN – Tenchu 2: Birth of the Stealth Assassins to jedna z moich ulubionych gier na konsolkę PSX. Pierwszą styczność miałem z nią bardzo dawno temu, kiedy moi dobrzy znajomi pokazali mi ją u siebie. Później pożyczyłem od nich konsolkę i sam ogrywałem ten jakże wspaniały tytuł. Nie znałem wówczas jeszcze Metal Gear Solid, dlatego była to dla mnie pierwsza skradanka, jaką ujrzałem w ogóle. Od razu urzekła mnie w niej, może nie tyle tematyka Ninja, a klimat feudalnej Japonii. Jest to Prequel wydarzeń z pierwszej części Tenchu. Opowiada o narodzinach dwóch skrytych zabójców: Rikimaru i Ayame. Wielką zaletą gry jest edytor misji, który wraz z dalszym przechodzeniem trybu fabularnego jest coraz bardziej rozbudowany. Za muzykę do tej pięknej gry napisał Noriyuki Asakura, odpowiedzialny za tło do najważniejszych części Tenchu, później również do capcomowego Way of the Samurai (w którego również się zagrywałem na PS2) oraz do całkiem świeżej gry Sekiro (w którą bardzo chcę zagrać). Co bardzo podoba mi się w muzyce Tenchu to wykorzystanie tradycjonalistycznych instrumentów japońskich. Od razu czuć wszechobecny średniowieczny klimat Kraju Kwitnącej Wiśni. Do tego dodajmy takie elementy jak ambient, elektronika, odrobinę jazzu, rocka i minimalizmu i dostajemy poważny, dojrzały filmowy soundtrack. Kompozycje są na ogół ascetyczne, niemniej jednak bardzo obrazowe. Ulubione utwory: Kengeki (剣戟 po jap. Miecz) – jeden z najbardziej filmowych kawałków. Przypomina mi muzykę do starych czarnobiałych filmów japońskich znakomitych reżyserów jak Kobayashi, czy Kurosawa. Gdybym miał ze sobą szablę katana po pierwszych nutach tego utworu od razu wyciągnąłbym ją z pochwy i zacząłbym nacierać na przeciwnika! Swoją drogą jestem samoukiem sztuk walki i mam w domu bokken oraz kije Bo i Jo, stąd też moje zamiłowanie do muzyki walki dalekowschodniej. Syukumei – z początku smutna filmowa kompozycja, która z czasem zamienia się w mroczną elektroniczną gęstwinę, w której można poczuć się jak prawdziwy cichy zabójca. Ensa – kolejny utwór minimalistyczny, niepokojący dark ambient. Taidou – krótki utwór, który można usłyszeć w menu. Bardzo dobrze go zapamiętałem. Podsumowując, OST bardzo pasuje do ogólnego klimatu gry, niemniej jednak najlepiej zagrać w obojętnie jaką część Tenchu lub Way of the Samurai, aby się o tym przekonać osobiście. Jest to bowiem dobry soundtrack do wybitnej gry. B4 – I’LL BE BACK– Porzuciłem Xenoblade Chronicles „…ale nie jeden raz. Słuchaj słuchajajaj”. Zupełnie jak w tej durnej piosence ;) porzucałem grę, ale nie dlatego bo była dla mnie mdła; chodziło o zwyczajny brak czasu, oraz o przesiadkę z Wii na PS4. Jednak ostatnio poczułem się zdeterminowany, ponieważ fabuła rozkręciła się tam na dobre, a ja miałem zwyczajnie ochotę powrócić do tego świata. Mogę napisać, że zatraciłem się w nim na amen. Przejście zajęło mi 103 godziny i 47 minut. Dokładnie wiem ile dzięki licznikowi przy zapisywaniu stanu gry. Co mogę napisać o samej grze: jest obłędna. O B Ł Ę D N A ! Każdy kto lubi ten typ gier mianowicie JRPG i RPG w ogóle oraz typowo mangowo-anime stylistykę powinien ten tytuł po prostu zaliczyć. Bez względu na czas jaki pochłania ta gra. Nikt nie każe wam ślęczeć przed tym tytułem non-stop. Nie każdy też tytuł zasługuje na speed run i tak jest w tym przypadku. Urzekająca grafika, muzyka chwytająca za serce, dubbing japoński, mangowe poczucie humoru stoją na wysokim poziomie. Rozbudowany system walki, który zbytnio mnie nie nużył, sporo samouczków, ciekawy crafting, ogromna liczba przedmiotów, broni, sekretów – mogę wymieniać i wymieniać. Lokalizacje obszerne, mapy w rozmiarze XXXL, interakcje między kompanami w drużynie, utrzymywanie relacji nawet z byle jakimi NPCami. Panie i panowie… diament. Na Metacritic (dane obecne) ta gra, według użytkowników, zajmuje 7 miejsce spośród wszystkich gier RPG na wszystkie platformy! Z pewnością ten tytuł kładę wysoko i mało tego – planuję tam kiedyś wrócić, bo czeka mnie jeszcze gra+. Nie chce spojlerować. Coś pięknego. B5 – CDN– skończyłem niedawno kolejną grę, tym razem na PS4 Resident Evil VII Biohazard. Jest ona kontynuacją jednej z moich ulubionych serii. Mimo, że wydana została nie tak dawno, pewne elementy czerpią garściami z pierwszej części Biohazard, co mi się osobiście bardzo podobało. Zagadki to wypisz-wymaluj pierwszy Resident Evil. Są też i nowe podobne elementy rozwijające ideę pierwowzoru. I takie rozwiązania głównie sprawiały mi fun podczas przemierzania rezydencji. Widok z pierwszej osoby nie do końca mnie przekonuje, znaczy nie jest moim ulubionym widokiem w tego typu grach. Najbardziej odpowiada mi ujęcie z trzeciej osoby, która miała początek w 4 części, nie pogardzam także widokiem izometrycznym z Residentów 1-3. Z drugiej strony część VII różni się od pozostałych: mamy więcej eksploracji a mniej samej walki, dlatego tą nowość w serii czyli widok FPP mogę zaakceptować. Bardzo ucieszył mnie fakt, że następny Resident nie został kolejną krwawą jatką nastawioną tylko i wyłącznie na akcję jak miało to w przypadku części poprzedniej. Dostajemy całkiem nową historię, nowych bohaterów i antagonistów, więc możemy poczuć powiew świeżości. A raczej zgniłości, tej tu nie zabraknie. Zaś RE Engine jest spełnieniem marzeń każdego zapalonego horrorowego survivalowca. Mapa jest prosta, czytelna, system craftingu również. Gdybym miał porównać ten tytuł do innego, jeśli lubicie Outlasta 1, Penumbrę, Amnesię i inne tego typu survival horrory, to moim zdaniem musicie zagrać w tego Residenta. Gwarantuję, że gra jest lepsza z każdym następnym zadaniem. Już zassałem darmowy DLC. C1 – UBIJ GADA! – Nie było to dla mnie łatwym zadaniem. Przyszło mi bowiem pokonać gadzinę gadzin. A zwał się: Dragon King Alcar! Aggrh! Był jednym z wielu bossów ogrywanego przeze mnie Xenoblade. Smok naprawdę sprawił mi niemały problem. Zadawał obrażenia nawet gdy nie walczył, ponieważ miał na sobie kolczastą aurę (spike). Aby go pokonać musiałem drużynie pozakładać specjalne klejnoty, które bronią częściowo przed obrażeniami tego typu. C3 – KOMENTATOR – Każdy kto śledzi Retro na Gazie wie, że tu często gęsto piszę ;) Nie napiszę już nic więcej, szkoda tuszu…. C5 – BACK TO THE 90’s – przeszedłem szpila na arcade: Mega Twins, inaczej Chiki Chiki Boys z mojego rocznika 1990. Barwny platformer beat’em up od Capcomu. Oczywiście spodobała mi się. Można w nią zagrać w kompilacji Capcom Classic Collection vol2, którą już wielokrotnie polecałem ;) Co zapamiętałem z tej gry? Różnorodne poziomy, w których nie tylko chodzimy, ale też pływamy czy latamy. To ważne, ponieważ przez to każdy poziom się różni i nie jest taki sam. Dodam, że gra ma nieoczekiwane zakończenie. D5 – ZNAK JAKOŚCI – Ten kafelek chciałem zaliczyć jako Maszynista, na razie będzie to jednak Znak Jakości, ponieważ okazało się, że Mega Man X został zrecenzowany u Was przez Czarnego Ivo. Jest to pierwsza odsłona z pokaźnej serii X na SNESa. Protagonista jest niczym innym jak nowym wynalazkiem Doktora Lighta; twórcy pierwszego Mega Mana. Wynalazca zamknął swoje dzieło w kapsule. Pionierski robot X wyposażony w umysł, oraz uczucia został odnaleziony po 100 latach przez Doktora Caina. Głównym zadaniem Rockmena jest unicestwienie Łowców Maverick. Mega Man X to dobra gra. Poziomy są dość dobrze skonstruowane, jednak moim skromnym zdaniem niektóre mogłyby być ciut lepiej zrobione. Za to walka z bossami to istny majstersztyk. Każdy jeden to odmiennie uzbrojony skurczybyk. Nauka wszelkich ruchów mechanicznego Łowcy, taktyka oparta na unikach i skokach, czy dobór odpowiedniej broni to podstawa każdej walki przeciwko Maverickom. Po pokonaniu szefa otrzymujemy jego moc (jak chyba w każdym Mega Manie) która pomaga zarówno podczas przechodzenia etapów, jak i przede wszystkim ułatwia walkę z danym Maverickiem. Czasem miałem strasznie dużo podejść zanim któregoś zniszczyłem. Grając nie opierałem się na żadnym poradniku, przez co przejście gry zajęło mi dużo więcej czasu. Jak się wie którego bossa czym ubić przechodząc etapy według planu jest o wiele prościej. W przeciwnym wypadku zamiast paru minut na walce z szefem robi się godzina, dwie. Tak było, nie zmyślam! :D E1 – POTĘPIONY – miałem zagwozdkę w tym momencie. Która gra pozwoli mi wcielić się w oryginalną postać o mrocznym charakterze? Wpadłem na pomysł, żeby przejść spin-off serii Ghosts’n Goblins o tytule Demon’s Crest. Mamy do czynienia z mało znaną i słabo sprzedającą się pozycją Capcomu na konsolkę SNES. Jest też kontynuacją gier Gargoyle’s Quest, której wyszły dwie części na poprzednie generacje. Demon’s Crest jest zatem zwieńczeniem trylogii o demonie zwanym Firebrand (w Japonii: Red Arremer). Szczerze – długo nie wiedziałem o jej istnieniu, a przecież jestem fanem rycerza w bokserkach! Historia skupia się na świecie opanowanym przez demony, w którym wybuchła wojna domowa. Firebrand uzyskał szósty Herb (aż chciałoby się napisać 666) po pokonaniu Smoka Somulo w Gargoyle’s Quest II, jednak sam został poważnie ranny. Wykorzystując moment słabości Czerwonego Arremera, Demon zwany Phalanx zaatakował go i ukradł dla siebie wszystkie herby, z wyjątkiem Herbu Ognia, który został rozbity na kawałki (Firebrand wciąż ma jeden jego odłamek na początku gry) . Dzięki mocy Herbów Phalanx ogłasza się nowym władcą zarówno królestwa demonów, jak i świata ludzi. Już na początku gry stajemy z bossem, co od razu mnie zaskoczyło. Był to smok Somulo, dokładnie ten z którym Firebrand stoczył walkę w poprzedniej części, jednak tym razem pod postacią gnijącego smoka. Głównym celem gry jest zdobycie od nowa skradzionych Herbów. Demon’s Crest jest platformówką, podobnie jak Ghosts’n Goblins tyle, że z elementami RPG. W moim osobistym odczuciu jest to Mega Man w świecie Duchów i Goblinów, ponieważ Czerwony Arremer zdobywa Herby z różnymi mocami po pokonaniu bossów. Jego postać potrafi się nawet całkowicie przemieniać zyskując i tracąc pewne umiejętności. Stwór którym gramy potrafi latać, a raczej utrzymywać się w powietrzu za pomocą skrzydeł. Ogółem duży pozytyw względem sterowania, dla mnie było bardzo przyjemne. Po każdym stejdżu możemy przemierzać świat demonów z lotu ptaka (gargulca) wybierając gdzie mamy się udać. Graficznie jest bardzo ładna, muzycznie jest klimatyczna. Poziom trudności jest moim zdaniem prostszy niż w serii G&G, jednak bossowie potrafią sprawić niemały problem. Tu przydaje się refleks sprawnego platformer gamera. Samo przejście nie zajęło mi dużo czasu, zaledwie parę godzin intensywnego klepania na padzie. Zaskoczył mnie fakt, że może i gra jest krótka, ale zawiera różne zakończenia. Przez przypadek przeszedłem grę jak najszybciej się da, przez co nie do końca byłem zadowolony z endingu ;) Dlatego z pewnością będę chciał do niej wrócić, aby zebrać więcej mocy dla Firebranda, bo warto. Polecam każdemu, kto lubuje się metroidvaniach w klimacie mrocznym, czy horrorowym. E2 – LIKE A NERD BOSS – Hehe, zabrzmiało to prawie jak: „Like a Rolling Stone” Boba Dylana :) Tak, pokonałem kobietę, która ma nawet ludzkie imię: Barbara. Jednakże ona sama zbyt ludzka nie była ;) wystąpiła w szpilu: Battle Circuit (o tytule rozpiszę się za chwilę). Jakieś wspomnienia? Dałem jej w mordę, aż gryzła piach na plaży. Może tego nie chciałem, ale to nie była gra przygodowa a bijatyka. A tam się bije wszystko co się rusza :) E3 – PILOT CZASU – Battle Circuit polecił mi mój znajomy. Wcześniej, przyznam się bez bicia (haha mogłem napisać bez mordobicia!), nie słyszałem o tej grze. Dlaczego? Przecież to beat’em up, bijatyka chodzona i to starego Capcomu! Ano właśnie. Nie jest to tytuł zbyt sławny, ponieważ powstał wtedy, kiedy ten typ gier stracił już trochę na popularności w roku 1997. Poza tym jest trochę nietypowa. Można rzec, że jest nieco surrealistyczna i mocno popieprzona. Posiada też wiele podtekstów, jak choćby do Elvisa Presleya, czy do wcześniejszych gier Capcomu jak Street Fighter. A najdziwniejsze są postacie którymi gramy. Jeśli wydaje wam się, że Captain Commando miał najdziwniejszy team do grania w beat’em, to jesteście w błędzie. Ja też byłem. Nie wiedziałem, czy zagrać kimś kto wygląda podobnie do Kapitana Commando (o właśnie, kolejne nawiązanie, o grze z nim napisałem powyżej!), czy żółtą Kobietą Kotem, która ma swojego przyjaciela liska (WTF?!), czy różowym ptakiem Dodo ujeżdżanym przez dziecko (OMG?!), czy może w końcu chodzącym, a raczej pełzającym alienem rośliną z zębami?!?!?! Mimo wszystko sama gra jest ukoronowaniem beat’em upu tamtych lat. Mamy ciekawy system kupowania ciosów za pieniądze (pewnie zeny) co kolejny etap, który od razu mi się skojarzył z późniejszym Devil May Cry. Graficznie wypada bardzo ładnie, w końcu została stworzona na CP System II na którym powstała mini seria Dungeons & Dragons. Polecam w każdym razie do przejścia przynajmniej raz. A kafelek zaliczony przy okazji oklepu na obcych z odległej galaktyki. E4 – HEAVEN OR HELL? – Tym razem zostaję przy HEAVEN, a dokładnie chodzi o poziom trudności Beginner w grze Super Monkey Ball na konsolę Nintendo Gamecube. Razem z narzeczoną usiedliśmy i zagraliśmy w tą zwariowaną arcadówkę. Jak wrażenia? Zacne! Beka na całego Jedno muszę przyznać – gra uczy cierpliwości i balansu. Na szczęście kafelki można z każdym miesiącem inaczej rozmieścić. Kto wie – może zdążę przejść grę korporacji SEGA na najtrudniejszym poziomie? Ze Schodów do Nieba pojechałbym Autostradą do Piekła! Oprócz tego w zasięgu: Licencja Na Granie, Kult Plastiku, Night Rider, Tuba Gra! Czarny Ivo W zeszłym odcinku obiecałem bombę. Powiem, że mogło być lepiej, ale i tak jest zajebiście. [W mordę mu] Tutaj wymagania były niskie, bo wystarczyło „kilka” pojedynków w mordobiciu. Padło na najnowszego Tekkena 7. Miało paść na mocarnego TMNT Tournament Fighters, ale Turniej Żelaznej Pięści był bardziej po drodze, bo akurat wbijałem dzbanki i żona dołączyła do boju. Tekken to akurat o tyle dobra bijatyka, że nie trzeba umieć grać i nawet waląc na oślep po klawiszach zawsze coś tam wyjdzie, więc żonie się podobało :). A co do siódemki to nie jestem znawcą bitek 3D, raczej też zwykle mashuję i nigdy jakoś nie opanowałem żadnej postaci by w pełni świadomie grać. Mi się podoba a ulubione postacie to jak zwykle Bryan, King i Asuka. [Meloman] Odsłuchałem sobie soundtrack z gry Gradius V. Nie znam się na muzyce i nie bardzo umiem o niej mówić, ale jako laik skategoryzował bym tę ścieżkę jako „twardy trans”:D Dużo tu elektroniki, patosu i mocniejszych brzęknięć. Całość daje solidnego kopa na zachętę do walki i takie poczucie otaczającego nas ogromu kosmosu. Mój faworyt to kawałek „Stage 7 part 2″ – taki „gibki” i trochę tajemniczy. [Potępiony] Miałem nie iść na łatwiznę, ale kupiłem remake pierwszego MediEvil więc wpadło. Ta gra jest niedzisiejsza sztywne skakanie, brak checkpointów, czasem nawala kamera i nieokiełznany hitbox ale mimo wszystko ją uwielbiam tak samo jak za szczyla. Fantastycznie zharmonizowany klimat grozy, groteski i humoru. Z jednej strony ponure miejscówki i mistycyzm, z drugiej pociesznie pokraczny protagonista Dan. Ukończyłem całość maksując co się da, ostatecznie wbijając platynę. Tak samo na pierwszym PlayStation zdobyłem dobre zakończenie, bo aż chce się tutaj to wszystko robić. A remake jest zrobiony niemalże 1 do 1 więc czujemy się jakby znów był 1999. [Tuba gra!] Na pierwszy ogień poszedł AVGN. Robił przegląd bijatyk z żółwiami ninja i kurde strasznie się zawiodłem. Totalna amotorka, zrobiona powierzchownie i na odwal. Nawet nie udało się im (na filmiku gościnnie jego kolega Mike Matei) dojść do tego że w NESowym Tournamencie można było grać więcej niż 4 postaciami („profeska”). Wiem, że Nerd zawsze szedł bardziej w rozrywkę, ale jednak jakieś tam info zawsze przekazywał. Po tym filmiku doszedłem do wniosku, że on się chyba już wypalił jako gracz i bardziej poszedł w kinematografię. Szkoda, bo to dzięki niemu poszedłem w kolekcjonerstwo. Drugi filmik to Pat the NES Punk. Dziwny koleś, nawet trochę zabawny, ale chyba ma jakieś problemy psychiczne na podłożu depresyjnym Obejrzałem film o gadżetach związanych z Pac Manem. Przyznam, że średnio przepadam za tą żółtą kulką i nie miałem pojęcia, że był aż tak popularny. W sklepach można było znaleźć wszystko z jego wizerunkiem od pościeli i bielizny po płatki i żarówki :D Ostatni to Happy Video Game Nerd, który od jakiegoś czasu przemianował się na Stop Skletons from Fighting. Też jest w nim wciąż wiele pasji i stara się robić ciekawe nagrania. Obejrzałem ciekawe nagranie o różnych portach pierwszego Sonica. [Like a Nerd Boss] Niby nie można nawet kwiatkiem, ale swoją twardą lachą złoiłem Magikę de Czar w DuckTales na NESa. Wyszedłem trochę z wprawy ale boss łatwy to i padł szybko. Same Kaczki do klasyka nad klasyki, więc chyba niewiele trzeba o nich mówić. Wciąż trzyma się dobrze i starzeje lepiej od Nathana Dreka ;) [Bingo Challenge] Borsuk przy okazji bicia kobiet ukończył nowe Streets of Rage 4 i ja również po nabyciu wersji na fizycznym nośniku ją przeszedłem. Strasznie dobra gierka. Dużo nawiązań do klasyki. Na razie ukończyłem tylko na banalnym trybie story, ale powoli się wkręcam w Arcade, który jest jedynym słusznym trybem. System walki jest prosty i zajebisty z dużym polem do popisu. Każda postać to trochę inna strategia walki. Póki co mój faworyt to Adam. Szybki o silnych pięściach. Liczę, że wykręcę jakiś przyzwoity wynik godny miejsca w Hi-Score. [Corona-19] Ukończyłem Mario & Luigi: Paper Jam Bros. Jest to dla mnie pierwsza gra z serii i już bardzo się wkręciłem. Bardzo fajny mariaż lekkiego RPG i zręcznoścówki. Walka odbywa się turowo, ale to od naszej zręczności zależy jak mocne będą ataki i czy uda nam się uniknąć posunięć wroga. Oprócz tego dużo eksploracji świata, mini gierek nastawionych na główkowanie, spostrzegawczość i po raz kolejny zręczność. Wszystko okraszone zabawnym, lekkim humorem. A co do korony to miała ją na głowie Piczka, King Boo i King Bob-omb, więc istna pandemia =/ To tyle na ten miesiąc. W przyszłym również postaram się nie zawieść… Prezesowa A1 – W mordę mu! – Digimon Rumble Arena Nie jestem fanatyczką anime, ale Digimony to bajka (wybaczcie!) mojego życia. Postanowiłam odkurzyć nieco grę z nawalającymi się stworkami w kontekście jakiejś przyszłej recenzji, a przy okazji złapałam oklep od znajomych – po kilku pojedynkach uznałam, że jednak muszę lepiej popykać w singla, żeby móc skompletować informacje. W każdym razie, polecam! B2 – Tuba gra! Nie ukrywam, że oprócz grania w gry lubię też czasem coś o grach obejrzeć. Na początek wspomnę o zapewne znanych Wam GrachOnline. Często śledzę poczynania radosnej ekipy, z naciskiem na Heda i jego gry z kosza oraz Pana Mateusza szalejącego z modami w Simsach. Co prawda nagrywają sporo materiałów o grach bieżących, ale wśród notowań różnych list trafiają się i starsze perełki. Kolejny gość to Pat Contri, który w sposób zabawny przedstawia swoje relacje ze znajomymi i dziewczyną w kontekście gier z NES-a (polecam odcinek o Panic Restaurant). Na koniec i przegląd gier na NES Classic Mini. D4 – Maszynista – Gun-Nac Przez pewien czas zastanawiałam się, za jaką grę z mechami się zabrać. Niby na PSP kurzy się gdzieś egzemplarz Transformersów, kusiła wizja zdobycia Xenogears, z kolei NES-owy Metal Storm to dla mnie wciąż za wysokie progi, niemniej przypomniałam sobie, że przecież samolot to też maszyna :p Zatem, zgłaszam przygody pilota o kryptonimie Gun-Nac, którego nie poznajemy osobiście, jednak możemy latać jego statkiem, zdobywać pięć różnych typów power upów, ulepszać je i rzucać bombami we wszelkie istoty znajdujące się na planszy. Fajna strzelanka kosmiczna z sub bossami i głównymi szefami, choć to nie mój gatunek, czułam dużą frajdę z przechodzenia. C1 – Ubij gada – The Flintstones: Rescue of Dino & Hoppy Ten kafel powinien być miesiąc temu, bo już zgłaszałam tę grę, ale nie doczytałam, że do tego punktu można wrzucić grę, którą już wykorzystano. E4 – Heaven Or hell Oczywiście heaven, nie tylko ze względu na moje poglądy religijne, ale też dlatego, że lubię przyjemne gry. Wiem, że to się staje nudne, ale znów zgłoszę FIFĘ, w której przeszłam tryb menedżerski na najniższym poziomie trudności :p Tym razem PS3 i powrót do 11 lat wstecz, edycji 09. Na ten moment wszystko idzie zgodnie z planem, niebawem jednak dojdzie szkoła, a potem może zawirowania ze zdalnym nauczaniem. Nie ma co wybiegać w przód, trzeba działać Gomlin Witam! Tego miesiąca wałka brak! Naczelny Repcio regularnie suszył mi głowę o (prawidłowym) zbliżającym się terminie oddania bingo. Wszystko klepnięte, Nynek uwalił na to dupsko, więc gitarka. Przez ostatni miesiąc sporą ilość czasu zabrał mi Bravley Default, którego udało się dokończyć, niestety, nie może już być składnikiem bi(n)gosa, gdyż użyłem go w innym polu. A co tam się dzisiaj uda się zakwalifikować? : A4 : Wiedźmińskie Opowieści: Wojna Krwi. Kto by pomyślał, że ze zwykłej karcianki jak wiele innych da się stworzyć złożoną, wciągającą na długie godziny grę. Więcej o niej będzie na CP. Koron tam dostatek, ale oczywiście najważniejsza jest ta, którą nosi na głowie główna bohaterka: Królowa Meve. D3: Jak nocny wyścig , to tylko Need for Speed Unerground, tym razem w wersji PSP’kowej, czyli Rivals. Co prawda, kieszonkowa wersja nijak się ma do pełnej, dużej odsłony NFS:U/U2, ale całkiem przyjemnie się pykało i poświeciłem 2 wieczorki na nocne ścigałki. B1: Myślę, że każdy, kto chociaż raz miał styczność z trzecią odsłoną wiedźmina przyzna mi rację. Słowiańskie brzmienie to coś, bez czego ta gra nie posiadałaby tak wyjątkowego klimatu. Wystarczy zapodać sobie ost’a, zamknąć oczy a w wyobraźnie od razu ukazuje się magia, słowiańskie legendy przybierają kształty. Zupełnie jakbyśmy byli w samym środku wytworzonego przez Sapka świata fantasy. C1: Gdzie się najlepiej ubija dinusie? Lego Park Jurajski? Dino Crisis ? A skąd! Najlepiej taką gadzinę (niejedną!) ubić w Tomb Raider Anniversary! Kto jak kto, ale Pani archeolog zna się na rzeczy. Bierzemy gnaty do ręki i prujemy wprost na te krzywe mordy. Swoją drogą, prawie zapomniałem, że TB też się szczycił takim rodzajem przeciwniów, za dużo gramy w rebooty! W tym miesiącu to na tyle. Nie ma tragedii, bingo leci do przodu. Pozdrawiam wszystkich udzielających się i życzę udanych celnych strzałów do retro-tarczy! Przypominam że to nie jest impreza zamknięta i liczymy również na Wasze typy w komentarzach! Jak zwykle uruchomiłem po prawej stronie banner „Retro Bingo” którym na skróty dostaniecie się do najnowszego podsumowania (na mobilkach trzeba posmyrać na sam dół)

hej dzieci jeśli chcecie zobaczyć smerfów las nuty